Niedawno byłam w kinie na filmie Jalili Lesperta „Yves Saint Laurent” i pomyślałam że podzielę się z Wami moimi refleksjami. :)
Zacznę od tego, że bardzo lubię filmy biograficzne o wielkich i znanych postaciach, o geniuszach, którzy swoimi pomysłami zachwycili cały świat. To fascynujące móc zobaczyć jak zaczynała się ich droga, przez jakie perypetie życiowe musieli przejść i jakie problemy rozwiązać.
Taki też jest film „Yves Saint Laurent”. Pokazuje głównego bohatera, jako zwykłego człowieka, który nie urodził się jako celebryta i znany wszystkim geniusz, tylko jako człowieka, który do wszystkiego doszedł własną, ciężką pracą. Myślę, że gratulacje należą się Pierre'owi Niney'owi, odtwórcy głównej roli. Jak dla mnie świetnie wcielił się w swoją postać, ukazując wszelkie napięcia i rozterki targające Laurentem.
Jedynym minusem był ograniczony czas filmu, przez co po wyjściu z kina czułam niedosyt. Chciałam wiedzieć jeszcze więcej, zgłębić bardziej postać projektanta. No niestety, film biograficzny nie jest w stanie ukazać wszystkiego, dlatego fajnym rozwiązaniem jest przeczytanie chociażby krótkiej biografii Laurenta przed obejrzeniem filmu, wtedy z radością będziemy odkrywać każdy element jego życia, znając ciąg przyczynowo-skutkowy.
Wszystkim bardzo serdecznie polecam ten film. Nie tylko miłośnikom mody. ;)